Dzieci w przedszkolu jadły obiadek,
Nagle ktoś krzyknął: śnieg zaczął padać!
Trzeba by zacząć lepić bałwana,
Zima bez niego? To nie wypada.
Wybiegły na dwór, kule toczyły,
I powstał bałwan piękny, dorodny,
Na głowie garnek, a w ręce miotła,
Szalik powiewał ruchem swobodnym.
Mała Anusia stanęła z boku,
Swego bałwanka szybko zrobiła,
Z guziczków oczka, z marchewki nosek,
A gdzie czapeczka Anusiu miła?
Codziennie śnieżek prószył, a dzieci
Lepiły kulki, ciągnęły sanki,
O swym bałwanku wciąż pamiętały,
Nuciły o nim słowa piosenki.
Stał sobie bałwan przez tydzień cały,
Aż dnia pewnego słońce rozbłysło,
Kropelki wody zaczęły spływać,
Bałwan się kurczył, czar wszelki prysnął.
Zima się kończy – ktoś zauważył,
Już po bałwanie tylko kałuża.
A gdzie się podział Ani bałwanek?
Małej kałuży nie ma, jest duża.
Dzieci spojrzały na koleżankę,
Skąd na jej buzi wesoła mina?
Bo ja bałwanka swego schowałam
Do zamrażarki – oto przyczyna.
W przedszkolu rwetes się zrobił wielki,
Gwarno, wesoło jest już od rana,
Ania za pomysł dostała kredki,
Teraz rysuje nimi bałwana.
ABLA ( 28 grudnia 2013 )